Wielu rolników zastanawia się na pewno czy uprawa bezorkowa wiąże się z większymi nakładami ponoszonymi na środki ochrony roślin. Presja agrofagów jest bez wątpienia większa po wprowadzeniu uproszczeń, ale nie wszystkich. Na szczęście część chorób czy szkodników jest przenoszona razem z wiatrem, a ich presja w latach jest zmienna. W takich przypadkach nie ma znaczenia jakie metody uprawy są stosowane. Dlatego poznanie biologii, szczególnie groźnych szkodników, jest niezwykle ważne. Niejednokrotnie można się spotkać z poglądem, że w uprawie bezorkowej należy zwiększyć dawki stosowanych środków ochrony roślin. Nie dosyć, że jest to postępowanie nielegalne, to dodatkowo generuje niepotrzebnie koszty nie mające później odzwierciedlenia w plonie. Dla znacznej części gospodarzy trudne jednak są do zaakceptowania jakiekolwiek ograniczenia, z czego wynika takie postępowanie. Podobnie ma się sprawa stosowania regulatorów wzrostu. Tutaj faza rozwojowa roślin i ich stan decyduje o ich stosowaniu a nie metoda uprawy. Dobrym tego przykładem może być uprawa pasowa rzepaku, gdzie często osiąga on optymalne fazy stosowania środków ochrony roślin szybciej niż w klasycznej uprawie, stąd konieczna szybsza interwencja. Ma to związek z wprowadzoną metodą uprawy, ale nie determinuje czasu i dawki aplikacji.

Kluczowe prawidłowe zmianowanie

Jedną z podstawowych zalet corocznie wykonywanej orki, jest głębokie zasypanie nasion chwastów i patogenów. Jest to sprzeczne z potrzebami życia biologicznego gleby oraz wielu innych czynników, natomiast z punktu widzenia ochrony roślin na pewno przyczynia się do obniżenia presji agrofagów. Decydując się na rezygnację z orki, należy mieć to na uwadze, w szczególności na gruntach silnie zachwaszczonych chwastami wieloletnimi, czy też trudnymi do zwalczenia gatunkami traw, wchodzącymi na pole od brzegów i rozsiewanych przez kombajn. (...)

Więcej na ten temat przeczytacie w magazynie Farmer 3/2019.