Argumentów „rozgrzeszających” pług, a właściwie wykonywany z jego użyciem zabieg orki, jest wiele. Redakcja naszego działu uważa jednak uprawę płużną za anachroniczną i przynoszącą więcej strat niż korzyści. Postawmy zatem pług w stan oskarżenia.

Degradacja gleb: pług jest temu winny

Liczne raporty o stanie gleb na całym świecie bynajmniej nie napawają optymizmem i pokazują, że era pługa powinna dobiec końca i ustąpić miejsca uprawie konserwującej. Dominujący do tej pory w rolnictwie orkowy system uprawy doprowadził warstwę uprawną gleb na krawędź katastrofy, gdyż według prognoz jedna trzecia pól w uprawie tradycyjnej w ciągu najbliższych 200 lat straci zdolność do produkcji żywności.

Orka przyczynia się do degradacji gleb przede wszystkim poprzez zwiększenie ich podatności na erozję wietrzną, wodną i uprawową – procesy, o których na co dzień łatwo zapomnieć, ale każdego roku w samej Europie doprowadzają one do strat kilkunastu ton warstwy uprawnej z pól użytkowanych rolniczo. Szacuje się, że uprawa płużna wiąże się z nawet sześciokrotnie większym nasileniem procesów erozyjnych niż w systemach bezorkowych. Wynika to przede wszystkim z faktu, iż gleba po zabiegu orki pozostawiona jest bez warstwy ochronnej w postaci resztek roślin. Okres, gdy gleby nie zakrywa mulcz ani rosnące rośliny, wystawia ją na degradujące działanie silnego wiatru i kropel ulewnego deszczu. Orka pogarsza trwałość, stabilność i wodoodporność agregatów glebowych nie tylko poprzez mechaniczne ich niszczenie, lecz także pozbawienie spajających cząstki gleby lepiszczy, które stanowi m.in. próchnica oraz wydzieliny fauny glebowej.

Pozostając przy zagadnieniu próchnicy glebowej, nie sposób pominąć kwestii negatywnego wpływu orki na najistotniejszy element decydujący o żyzności gleby, czyli próchnicę. W wyniku orki następuje silne natlenienie oraz ogrzanie gleby, co intensyfikuje utlenianie węgla będącego podstawowym składnikiem próchnicy. Przyjmuje się, że 20 lat intensywnej płużnej uprawy może doprowadzić do utraty 50 proc. glebowej materii organicznej. Wśród innych, nie mniej istotnych negatywnych konsekwencji tradycyjnej uprawy dla właściwości gleby wymienić można m.in.: występowanie podeszwy płużnej, spadek porowatości gleby czy niszczenie struktury gruzełkowatej.

Zdegradowana gleba to gorsze plony

Według powszechnej opinii to tradycyjna uprawa roli bardziej sprzyja roślinom uprawnym, gdyż pozwala na uzyskanie wyższych plonów. Jest to sprawa sporna – trudno przecież spodziewać się zadowalających plonów tam, gdzie mamy do czynienia z postępującą degradacją gleby przejawiającą się choćby poprzez wcześniej wspomnianą erozję. Procesy erozyjne negatywnie wpływają nie tylko na warstwę uprawną, ale również na rośliny – doprowadzając do wymycia lub wywiania nasion i siewek oraz zamulenia bądź zasypania roślin piaskiem przenoszonym przez wodę i wiatr. Erozja doprowadza ponadto do strat składników dostarczanych z nawozami (tab.). Ograniczone wykorzystanie składników pokarmowych jest również konsekwencją zubożenia gleby w próchnicę niezbędną do tworzenia kompleksu sorpcyjnego, będącego swoistym magazynem składników mineralnych.

Ważnym zagadnieniem dotyczącym wpływu orki na rozwój roślin uprawnych jest aspekt związany z suszą, która niestety rolnikom towarzyszy coraz częściej i coraz wcześniej, czego dowodem jest bieżący rok, suchy już od początku wiosny. W warunkach niedoboru opadów i postępującej suszy glebowej orka pogłębia deficyt cennej dla roślin wody. Ze względu na brak izolującej warstwy resztek roślinnych na powierzchni pola w uprawie tradycyjnej gleba wystawiona jest na wysuszające działanie słońca i wiatru, co prowadzi do intensywnego parowania wody z wierzchniej warstwy. Degradacja próchnicy poprzez orkę ogranicza z kolei możliwości magazynowania wody w glebie. W efekcie w latach suchych w uprawie płużnej dostępne dla roślin jest ok. 30 proc. mniej wody niż w uprawie bezorkowej.

Portfel i przyroda nie lubią pługa

Orka stoi w opozycji do naturalnych procesów zachodzących w sieci powiązań między roślinami, glebą oraz żyjącą w niej fauną. Choć gleba może się wydawać tworem martwym, prawidłowe jej funkcjonowanie nie może się odbywać bez miliardów żywych organizmów odpowiadających za kluczowe przemiany – m.in. węgla, azotu czy fosforu. Niestety, uprawa płużna ma negatywny wpływ na właściwości biologiczne gleby, co można tłumaczyć faktem, iż po odwróceniu gleby bytujące w różnych jej warstwach mikroorganizmy trafiają w niesprzyjające dla siebie warunki. Mechaniczna ingerencja w glebę oraz usunięcie resztek roślinnych z powierzchni pola doprowadzają do drastycznego zmniejszenia liczebności dżdżownic. Orki nie można uznać za zabieg przyjazny dla środowiska także z perspektywy jej wpływu na klimat, o czym pisaliśmy więcej w poprzednim wydaniu („Farmer” 4/2022). Uprawa płużna jest źródłem emisji dwutlenku węgla do atmosfery na skutek spalania znacznych ilości paliwa oraz utleniania glebowej materii organicznej.

Nie sposób nie wspomnieć o argumentach bardziej przyziemnych, przemawiających na niekorzyść uprawy płużnej, czyli związanych z kwestiami finansowymi i organizacyjnymi. Uprawa orkowa to najbardziej pracochłonna z technologii – nakłady pracy są o ok. 20-30 proc. większe w systemie tradycyjnym w porównaniu do bezpłużnego i o ok. 50 proc. większe w porównaniu do uprawy pasowej. Ponieważ orka jest najbardziej energochłonnym elementem przygotowania stanowiska do siewu, tradycyjny system uprawy roli wiąże się ze zużyciem paliwa większym o średnio
20 l/ha niż w technologiach bezorkowych bądź nawet o 40 l/ha w porównaniu do uprawy zerowej. Tym samym koszty produkcji w przypadku uprawy płużnej szacuje się na 30-50 proc. wyższe niż w technologiach bezorkowych. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, iż ostateczne wyniki finansowe gospodarstw w ostatnich latach coraz bardziej uzależnione są od kosztów produkcji, a coraz mniej od wartości sprzedaży, co uzasadnia poszukiwanie oszczędności poprzez upraszczanie uprawy.