Wykład Józefa Seidela nt.: "Uprawy bezorkowe, uprawy pasywne i współczesny park maszynowy", został zaprezentowany na początku września, podczas odbywającego się w Olsztynku spotkania BioTech, zorganizowanego przez Rolniczą Spółdzielnię Produkcyjną Ostoja Natury.
Czytaj więcej
BioTech - jak produkować żywność w zgodzie z naturąMandam jest partnerem strategicznym Ostoi Natury. Ze spółdzielnią współpracuje od samego początku, tj. mniej więcej od półtora roku. Jak przyznaje Józef Seidel, do udziału w projekcie zachęciła ich ideologia reprezentowana przez Ostoję i jej zapał do działania i pokazywania, że można produkować zdrową żywność, wysokiej jakości z poszanowaniem praw natury.
Obecnie w gospodarstwie spółdzielni pracuje sześć maszyn Mandama. Jest tu kultywator ścierniskowy i przedsiewny, pług, wał nożowy, głębosz i chwastownik. Wkrótce do rolników trafią kolejne maszyny: kultywator do uprawy bezorkowej i nowa, wspólnie tworzona maszyna, o której wkrótce napiszemy na portalu.
Trendy w uprawie roli
W prezentacji Seidel poruszał tematy związane z kierunkami, w jakie podąża uprawa roli i wyzwaniami, przed jakimi stoi zarówno rolnik, jak i producenci maszyn rolniczych.
- Obecnie rolnik, musi być nie tylko fachowcem zajmującym się uprawą roli, ale i ekonomistą, biznesmenem, który musi kalkulować i szukać takich rozwiązań, które będą dawały możliwość jak najbardziej efektywnej i ekonomicznej uprawy roli - powiedział Seidel.
Ekspert podkreślił, że rozwiązania wprowadzane przez firmę Mandam sprawiają, że uprawa jest szybka i łatwa, a działania maszyny intuicyjne i wygodne dla rolnika. Jednocześnie zauważył, że maszyny muszą podążać za obecnymi trendami.
- Te trendy opierają się na odchodzeniu od chemii, od uprawy opartej na stosowaniu środków chemicznych Myślimy zatem o uprawie bardziej ekologicznej. Stąd też od jakiegoś czasu pojawiają się na rynku maszyny, które mogą zastępować chemię - zauważył Seidel.
Maszyna zamiast chemii - brona mulczowa MBS
Takimi maszynami, które pozwalają ograniczyć presję chwastów na polu są brony chwastownikowe, czy brony mulczowe. Umożliwiają zatem ograniczyć zabieg chemiczny i mechanicznie usunąć niechciane rośliny. Dzięki tym rozwiązaniom uprawy mogą być zdrowe, a powstający z nich produkt bardziej atrakcyjny w sprzedaży. Dyrektywy Unijne, wkrótce będą obligowały rolników do ograniczenia zużycia środków chemicznych. Mandam staje przed tymi wyzwaniami i wprowadza do oferty bronę mulczową MBS, rozbudowaną o nowe opcje.
- Maszyna będzie w sprzedaży od 2021 r. Poinformowaliśmy już o tym naszych dealerów, bo niestety odwołanie targów Agro-Show 2020, uniemożliwiło nam pokazanie jej rolnikom. Brona mulczowa MBS zostanie rozbudowana o nowe opcje i będzie dostępna w szerokościach roboczych 6,0 i 7,5 m - powiedział Seidel.
W ofercie pojawi się m.in. nowa belka z talerzami, które będą nacinać glebę. Belka będzie montowana przed zębami ustawionymi w 5 rzędów i pracującymi na głębokości ok. 2-3 cm glebę, co pozwoli lekko napowietrzyć glebę i jednocześnie pozbywać się chwastów. Takie rozwiązanie pozwoli też za jednym przejazdem pociąć ściernisko i równomiernie je wymieszać. Jednocześnie Mandam prowadzi testy zestawu wału nożowego tandem (WN Tandem 6 m) z broną mulczową MBS 6 m H.
Ograniczyć straty wody w glebie
Drugim wyzwaniem, przed jakimi stoją producenci maszyn rolniczych, jest wprowadzenie takich rozwiązań, które pozwolą ograniczyć parowanie i straty wody z gleby. Konstruktorzy analizując uprawę roli, zastanawiali się, który jej element sprawia, że gleba traci wodę. Analizy pozwoliły wywnioskować, że tym narzędziem jest pług i uprawa tradycyjna.
- Producenci maszyn stanęli przed wielkim wyzwaniem - bo jak wytłumaczyć rolnikom, że narzędzie które najbardziej kojarzy się z uprawą na polu, jest szkodliwe dla gleby. Zmiany klimatyczne sprawiają jednak, że musimy zastanawiać się w jaki sposób zatrzymać wodę. Pług i jego specyficzny sposób działania sprawia, że tej wody ubywa bardzo dużo. Trzeba więc było znaleźć rozwiązanie, które zastąpi pług, a jednocześnie sprawi, że gleba dalej będzie dobrze uprawiona - powiedział Seidel.
Podkreślił on, że ok. 10-12 lat temu polscy producenci zaczęli wprowadzać na rynek kultywatory do uprawy bezorkowej. Maszyny te mają dwojakie zastosowanie, bo z jednej strony mogą zastępować zwykłe kultywatory ścierniskowe, pracując na 10-12 cm, a jednocześnie mogą być używane zamiast pługa. Co prawda, nie pracują tak głęboko jak pług, ale gleba jest w wystarczającym stopniu wzruszona, a resztki są dobrze wymieszane. Badania pokazują że taka uprawa pomaga w prawidłowym zarządzaniu wodą glebową – jest jej więcej o ok. 30%. Poprawiona jest struktura gleby, bo nie tworzy się warstwa płużna, a poza tym ułatwione jest głębokie korzenienie się roślin. Nakład pracy i czasu tych maszyn jest też odpowiednio mniejszy. Okazało się jednak, że taka uprawa może mieć wady, które objawiają się większym zakwaszeniem gleby i problemami z chwastami, szkodnikami czy chorobami.
- Poszukiwane były zatem nowe rozwiązania, które oparły się na doświadczeniach z uprawy bezorkowej kultywatorami dłutowymi. Strip-till, czyli uprawa pasowa jest obecnie mocno promowana, bo w jednym przejeździe wzruszamy glebę, nawozimy, siejemy i przykrywamy nasiona. Gleba nie jest uprawiona jedynie w pasach, gdzie będzie zasiane ziarno. Jedynie w tych wzruszonych miejscach tylko woda paruje, reszta pola jest nietknięta i gleba zachowuje swoją wilgotność.
Wszystko wskazuje na to, że taka maszyna pracująca w technologii strip-till pojawi się niedługo w ofercie Mandamu.
Komentarze