Jeszcze 10-15 lat temu firmy oferujące maszyny do technologii uproszczonej miały naprawdę twardy orzech do zgryzienia, aby przekonać rolników do innego sposobu podejścia do uprawy, odstawienia pługa i zakupu sprzętu, który wyeliminowałby potrzebę stosowania go. Często spotykano się bowiem (i nadal spotyka się, choć znacznie rzadziej) z poglądami o znaczących zniżkach plonu po przestawieniu się na system bezorkowy. Wiele takich opinii wyrosło z tego, że rolnicy próbując wejść w nowy system, używali starego typu maszyn, nieprzeznaczonych do technologii bezpłużnych, na przykład bron talerzowych z talerzami o małych średnicach czy nieodpowiednim ich kształcie, zbyt płytko pracujących kultywatorów lub siewników ze słabym dociskiem redlic lub zespołem dogniatającym niedostatecznie konsolidującym glebę.

NOWE PODEJŚCIE

System uprawy bezpłużnej wymaga innego podejścia do tematu: przede wszystkim głębszej wiedzy o procesach zachodzących w glebie i fizjologii roślin, co w dalszej kolejności pozwala zrozumieć, jak ważne jest odpowiednie zagospodarowanie resztek pożniwnych, precyzyjne wykonanie zabiegów uprawowych, siewu i ochrony roślin. Aby uzyskać więc pełne korzyści, jakie niesie ze sobą uprawa uproszczona, potrzebne jest kompleksowe podejście do technologii. Błędy naprawić jest trudniej niż przy tradycyjnej uprawie, gdzie często rolę korektora pełni pług.

Dzisiaj jednak sytuacja wygląda inaczej. Większa jest wiedza zarówno samych rolników, jak i profesjonalizm firm doradczych i przedstawicieli firm oferujących sprzęt do uprawy uproszczonej. Stale poszerza się też wybór maszyn i pojawiają się nowe rozwiązania. - Teraz spotykając się z klientami, którzy 3-4 lata temu zrezygnowali z orki, słyszę najczęściej od nich: "Jaka zniżka plonu?". W pierwszym roku zazwyczaj mają podobne plony lub nawet trochę lepsze - mówi Maciej Matuszewski z firmy Väderstad.

Na wejście w uprawę uproszczoną decydują się przede wszystkim duże gospodarstwa, najczęściej o powierzchni co najmniej 100 ha. Wynika to w dużej mierze z możliwości finansowych, jeśli chodzi o inwestycje w sprzęt, gdyż zamiast pługa potrzebne będą 2-3 inne maszyny, l jeden duży agregat uprawowy, przy którym zapotrzebowanie na moc na metr szerokości roboczej może sięgnąć w niektórych warunkach 80-100 KM, a więc okazać się może, że potrzebny będzie do tego jeszcze znacznie mocniejszy ciągnik.

BRONY TALERZOWE

Wybór maszyn jest uzależniony od specyfiki gospodarstwa, w tym: wielkości i rodzaju upraw, rodzaju gleby oraz sposobu zagospodarowania resztek pożniwnych. Niezależnie od tego, pierwszym i bardzo istotnym krokiem budowania plonu jest właściwie wykonana uprawa pożniwna. Uzależniona jest ona od rodzaju i ilości resztek pożniwnych. Jeśli słoma jest pozostawiona na polu, musi być dobrze rozdrobniona i równomiernie rozprowadzona. Teoretycznie szarpacze słomy nowoczesnych kombajnów spełniają ten warunek. Kierownice wyrzutu tak kierują strumień sieczki, aby był rozprowadzony po całej szerokości hedera, dodatkowo stosowane są rozrzutniki plew, aby uniemożliwić ich kumulację w jednym pasie. W praktyce - zwłaszcza przy dużej szerokości hederów - bywa z tym różnie. Pierwszą czynnością jest zatem ocena jakości rozłożenia resztek na polu. Jeśli nie ma wyraźnych skupisk ich zagęszczenia, powinno wystarczyć zastosowanie brony talerzowej. Dobrze sprawdzają się popularne w ostatnich latach brony kompaktowe, a właściwie agregaty talerzowe składające się z podwójnego rzędu talerzy i wału doprawiającego. Na gleby lżejsze proponowane są zazwyczaj wały gumowe, na cięższe - stalowe, o większym nacisku pasowym.

Takie maszyny można znaleźć w ofercie wielu zagranicznych, a obecnie także polskich producentów. Ceny przyzwoicie wykonanego tego typu sprzętu od krajowych producentów rozpoczynają się już od 20-25 tys. zł w przypadku wersji 3-metrowcyh. Niestety, nie wszystkie dostępne brony kompaktowe będą się idealnie nadawały do systemów uprawy uproszczonej. Istotną kwestią jest m.in. wielkość talerzy, a także ich profil i kąt ustawienia, tak żeby mieszanie resztek było intensywne, ale jednocześnie stanowiło "podorywkę" odwracającą glebę. Jeśli w gospodarstwie uprawiana jest kukurydza lub rzepak, warto zainwestować w maszynę z talerzami o dużej średnicy 500-600 mm. Jeśli dominuje uprawa zbóż, powinny wystarczyć mniejsze, o średnicy ok. 450 mm.

Niektórzy producenci proponują rozwiązania, gdzie dodatkowo kąt nachylenia talerzy w stosunku do kierunku jazdy można zmieniać, dostosowując intensywność uprawy do potrzeb. Wyprofilowanie talerza w kształt stożka powoduje lepsze rozcinanie gleby i rozdrabnianie resztek pożniwnych, ponadto takie elementy przy zużywaniu pracują ciągle z podobnym efektem. Z kolei tradycyjne talerze eliptyczne dają efekt mocniejszego odwracania gleby. Pole po takiej talerzówce pozostaje bardziej "czarne", lecz resztki pożniwne zostają nakryte w jednej warstwie tworząc tzw. materace słomy, które blokują podsiąk wilgoci z głębszych warstw gleby.

PROBLEM RESZTEK POŻNIWNYCH

Problem zalegania niewielkich skupisk resztek pożniwnych można w znacznym stopniu zniwelować za pomocą dodatkowych elementów montowanych przed narzędziami uprawowymi. Producenci często dają możliwość wyposażenia ich w różnego rodzaju włóki lub zgrzebła pracujące przed główną sekcją uprawową. Ich zadaniem jest równomierne rozciągnięcie pozostałości słomy, tak aby nie blokować późniejszych wschodów nasion w miejscach, gdzie były jej skupiska. Szczególnie dobre efekty dają pod tym względem wibrujące zęby zgrzebła. Efekt takiej uprawy będzie jeszcze lepszy, jeśli uprawa zostanie wykonana skośnie, np. pod kątem 45 stopni w stosunku do przejazdu kombajnu.

Ciekawą alternatywą dla włóki czy zgrzebła jest stosunkowo nowe rozwiązanie, jakim jest wał nożowy. Montowany przed sekcją talerzy ma za zadanie pokruszenie, zmiażdżenie i przygniecenie resztek pożniwnych oraz rozkruszenie większych brył. Odpowiedzialne są za to poprzecznie ustawione noże. Wał ma niewielką średnicę (w granicach 28-38 cm) i jest polecany przede wszystkim do uprawy ścierniska po rzepaku i kukurydzy. Wał pracuje bardzo płytko (1-2 cm), przez co pozwala na pełne wschody nasion chwastów i samosiewów. Takie rozwiązanie można znaleźć u takich producentów, jak: Väderstad, Horsch c zy w polskim Mandamie.

KULTYWATORY

Inną metodą uprawy pożniwnej jest zastosowanie kultywatora ścierniskowego (grubera). Nowoczesne narzędzia tego typu przeznaczone do uprawy bezpośredniej mają tę zaletę, że można w nich w szerokim zakresie modyfikować sekcję roboczą w zależności od pożądanego efektu uprawy. Do uprawy pożniwnej wystarczy zamontować redlice z bocznymi skrzydełkami lub gęsiostopy, dzięki którym glebę można płytko (kilka, kilkanaście cm) uprawić i wymieszać resztki pożniwne po żniwach. Jeśli chcemy spulchnić głębsze warstwy gleby i przygotować ją pod siew, skrzydełka są demontowane i ewentualnie zakładane są jeszcze wąskie redlice dłutowe, które penetrują glebę głęboko, praktycznie nie wzruszając już wierzchniej, wcześniej uprawionej warstwy. Takie kultywatory mają więc charakter bardziej uniwersalny niż brony talerzowe. Kosz zakupu 3-belkowego kultywatora renomowanego producenta zachodniego (z zabezpieczeniem kołkowym zębów) zaczyna się od ok. 40 tys. zł netto. Na takie rozwiązanie decydują się zazwyczaj mniejsze gospodarstwa ze względu na oszczędność: jedną taką maszynę mogą zastosować zamiast dwóch: brony talerzowej i kultywatora czy głębosza do głębokiej uprawy przedsiewnej. Wadą jest pewna czasochłonność wymiany elementów roboczych, co przy większych areałach i potrzebie szybkiego przygotowania pól pod zasiew kolejnej rośliny bywa barierą w praktykowaniu takiego rozwiązania.

Przeprowadzone badania wskazują, że dla uzyskania dobrego, równomiernego poziomu wymieszania resztek pożniwnych potrzebny jest kultywator co najmniej 3-belkowy. Konstrukcje dwubelkowe należy traktować bardziej jako narzędzie do podorywki, gdzie w dalszej kolejności będzie wykonywana orka.

TECHNOLOGIA JEDNOPRZEJAZDOWA

W dużych gospodarstwach i uprawach, gdzie okno czasowe między zbiorem plonu rośliny poprzedzającej a siewem kolejnej jest bardzo małe (bardzo często np. rzepak po zbożach lub zboże po kukurydzy), coraz częściej stosowana jest uprawa w tzw. technologii jednoprzejazdowej. Służą do tego złożone agregaty, których zadaniem jest przygotowanie gleby do siewu za jednym przejazdem. Aby to osiągnąć, maszyny składają się z wielu różnego rodzaju sekcji roboczych. Przykładem może być Kuhn Performer, który składa się z 4 zasadniczych części. W pierwszej kolejności na masywnej ramie jest zamontowana dwurzędowa, kompaktowa brona talerzowa, której zadaniem jest pocięcie i wymieszanie resztek pożniwnych. Kolejny moduł to czterobelkowy kultywator, który może pracować na głębokości do 35 cm. Dalej znajdują się talerze wyrównujące oraz wał doprawiający, który jednocześnie pełni funkcję regulatora głębokości pracy zębów i talerzy. Dobrym przykładem "kombajnu uprawowego" jest też agregat Top Down firmy Väderstad. Pierwszą sekcję tworzy dwubelkowa brona talerzowa z talerzami wyprofilowanymi w kształt stożka, w następnej kolejności jest trzybelkowy kultywator z rozmieszczonymi co 27 cm zębami, które spulchniają glebę i mieszają rozdrobnione resztki pożniwne do głębokości 30 cm (przy zastosowaniu nakładek drenujących do 40 cm). Kolejne dwa moduły maszyny to talerze wyrównujące oraz wał uprawowy odpowiadające za wyrównanie i ugniecenie powierzchni pola. Przykłady podobnie działających agregatów można znaleźć także w ofercie m.in. firm: Bednar, Horsch czy Great Planes.

Jak już wspomniano, główną zaletą takich maszyn jest wykonanie niezbędnych czynności uprawowych za jednym przejazdem, a więc duża oszczędność czasu, co przekłada się na ściślejsze dotrzymanie terminów agrotechnicznych, a więc w efekcie również na lepszy plon. Warto wspomnieć również o tym, że producenci stosują w nich zaawansowane rozwiązania związane z regulacjami pracy poszczególnych sekcji roboczych. - Głębokość pracy brony talerzowej i kultywatora jest regulowana oddzielnie. Dzięki temu maszynę można w prosty sposób dostosować do warunków panujących na danym polu. W razie potrzeby kultywator lub brona mogą też pracować samodzielnie - wyjaśnia Artur Szymczak, dyrektor Kuhn Maszyny Rolnicze. Atutem jest też możliwość indywidualnej konfiguracji np. zębów, rodzaju włóki czy wałów. Barierą dla wielu gospodarstw w zastosowaniu takiego sprzętu jest bardzo wysoka cena zakupu. Cena 4-metrowej maszyny może bez problemu przekroczyć nawet 250 tys. zł.

AGREGATY UPRAWOWO-SIEWNE

Kluczowym czynnikiem prawidłowo przeprowadzonego siewu jest odpowiednie umieszczenie nasion w glebie. Tu sprawdzają się przede wszystkim redlice talerzowe, które nie są podatne na zapychanie i łatwiej zagłębiają się w glebie niż tradycyjne redlice stopkowe. Jeśli gleba jest dobrze przygotowana do siewu - odpowiednio spulchniona, a resztki pożniwne dobrze wymieszane z glebą - całkiem dobrze mogą się sprawdzić nawet niezbyt duże, zawieszane siewniki zbożowe, co też często praktykowane jest w średniej wielkości gospodarstwach. Ważna przy tym jest możliwość regulacji docisku redlic, aby mogły one pracować z równomiernym zagłębieniem oraz odpowiednio dobrany wał zagęszczający glebę.

Agregaty uprawowo-siewne na gleby średnie i ciężkie powinny charakteryzować się możliwością zapewnienia dużego docisku redlic wysiewających. Tam, gdzie przeważają gleby mniej zwięzłe, czynnik ten będzie miał nieco mniejsze znaczenie, za to istotne będzie mocniejsze skonsolidowanie rozluźnionej gleby, aby uzyskać lepszy efekt podsiąkania wody. Z myślą o pierwszym rodzaju gleb przykładowo Väderstad poleca agregaty uprawowo-siewne Rapid, gdzie sekcja siewna z jednotalerzowymi redlicami, które łatwo wcinają się w podłoże, znajduje się pod zbiornikiem na nasiona, tym samym uzyskując duży nacisk (nawet do 255 kg), a wał oponowy pracuje z tyłu, zamykając szczeliny nasienne. Z kolei konstrukcja siewnika Spirit jest przeznaczona na gleby średnio zwięzłe i lekkie. Tutaj zespół wysiewający jest wleczony za głównym korpusem maszyny, a z tyłu umieszczone są rolki dogniatające, natomiast wał oponowy z ofsetowo rozstawionymi kołami jest umieszczony pod zbiornikiem i ma za zadanie zagęścić spulchnioną glebę jeszcze przed siewem. W obydwu agregatach rolę narzędzia uprawowego pełni dwurzędowa brona talerzowa z włóką.

Zbliżoną konstrukcję siewnika, który z powodzeniem może pracować na lżejszych glebach lub być wykorzystany także po orce, oferuje Kuhn. Siewniki Espro oferowane w wariantach szerokości: 3, 4 i 6 m (6-metrowy dostępny również w wersji z podsiewem nawozu) mają w przedniej części dwa rzędy talerzy uprawowych, następnie wał oponowy i sekcje wysiewające CrossFlex z podwójnymi talerzami, które są względem siebie przesunięte o 4 cm, po to aby uzyskać dobry efekt zagłębiania. Kuhn Espro wydaje się dobrą propozycją dla gospodarstw o niekoniecznie dużym areale, gdyż maszyny charakteryzują się stosunkowo niewielkim zapotrzebowaniem na moc. Dla 3-metrowego agregatu producent podaje minimalną, wymaganą moc ciągnika na poziomie 100 KM. Na niewielkie opory pracy ma przede wszystkim wpływ odpowiednie wyprofilowanie talerzy uprawowych i wał oponowy z kołami o średnicy 90 cm rozstawionymi offsetowo co dwa, dzięki czemu pulchna gleba nie spiętrza się przed kołami. To rozwiązanie, a także nacisk na pojedynczą oś regulowany w zakresie do 80 kg, pozwalają na pracę maszyny w zakresie prędkości 12-18 km/h.

Duże agregaty uprawowo-siewne mają tę zaletę, że są często wyposażane nie tylko w sekcję uprawową i zagęszczającą glebę, lecz także w zespół umożliwiający podsiew nawozu. Tym sposobem można uzyskać duże uproszczenie w technologii uprawy - nierzadko taki agregat stosowany jest bezpośrednio po zbiorze rośliny poprzedzającej. Ciekawe rozwiązanie oferuje tutaj np. Horsch w agregacie Focus TD. Sekcję uprawową stanowią tutaj zęby spulchniające glebę na głębokość do 35 cm. Podanie nawozu mineralnego może być wykonane w trzech pozycjach: kierując nawóz na spód bruzdki tworzonej przez ząb, na wierzch otwartej bruzdy (0-15 cm) lub sposobem 50/50 - na spód bruzdki i na wierzch.

UPRAWA PASOWA

W ostatnich latach coraz większą popularnością cieszy się uprawa pasowa (strip till). Jej założeniem jest uprawa tylko pasów gleby, w których umieszczone są nasiona. Z tego względu ma ona szczególne znaczenie w uprawach rzędowych: kukurydzy, rzepaku czy buraków cukrowych. Wśród wielu zalet z punktu widzenia agrotechnicznego (m.in. lepsze stosunki wodno-powietrzne, zapobieganie erozji wodnej i wietrznej, mniejsze zachwiania życia biologicznego w glebie) ważnym atutem jest znacznie niższe zapotrzebowanie na moc w porównaniu do uprawy płużnej lub uproszczonej. Obróbka gleby tylko w pasach uprawowych może ograniczyć zużycie paliwa nawet o 30-50 proc., przy czym uzyskuje się duże wydajności powierzchniowe. Maszyny spulchniają glebę na głębokość do 30 cm i uprawiają ją na szerokość ok. 20 cm.

Maszyny do uprawy pasowej oferują takie firmy, jak: Duro France, Farmet, Väderstad, Köckerling czy Kuhn, przy czym producenci podchodzą w różny sposób do kompleksowości tej technologii. Większość oferuje technologię uprawy, podsiewu nawozu i siewu nasion, za jednym przejazdem tworząc złożone agregaty. Inne podejście w tym zakresie ma Kuhn, który proponuje odrębne narzędzie uprawowe - kultywator Striger. Natomiast wysiew nasion jest realizowany w dalszej kolejności za pomocą standardowego siewnika punktowego. Do tego wymagane jest jednak precyzyjne prowadzenie maszyny, aby idealnie trafić w uprawione pasy gleby, dlatego producent zaleca wykonywanie czynności z wykorzystaniem dokładnych systemów prowadzenia automatycznego. Jak przekonują przedstawiciele firmy, z racji możliwości dużej prędkości pracy kultywatora (do 14 km/h) nie może być on agregowany z siewnikiem do buraków lub kukurydzy. Ponadto, dzięki wcześniejszej uprawie gleby, ma ona czas, żeby się ogrzać, co ma niebagatelne znaczenie np. przy uprawie kukurydzy. Za odrębnie pracującym narzędziem uprawowym przemawia też cena - ok. 125 tys. zł netto za szerokość 3 m z 6 rzędami. Do kultywatora może być dołączony zestaw umożliwiający wysiew nawozów mineralnych bądź aplikowanie gnojowicy - wtedy kultywator montuje się na wozie asenizacyjnym.

Artykuł ukazał się we wrześniowym wydaniu miesięcznika "Farmer"