Mimo to coraz więcej rolników decyduje się na uprawę roli bez użycia pługa. Wśród głównych przesłanek wpływających na zmianę systemu wymienia się brak czasu, wysokie koszty produkcji, problemy z erozją wodną i wietrzną czy powtarzające się od kilku sezonów okresy suszy. Jednak uprawa bezorkowa nie jest łatwą technologią, a rolnicy, z którymi o niej rozmawiamy, często podkreślają, że „bezorka nie wybacza błędów”. Wymaga ona zmiany podejścia do niektórych zagadnień, wśród których są: stosowana technika i technologia, użycie herbicydów czy odpowiednie zmianowanie.

Zrezygnuj z rutynowych działań

Istnieją różne systemy uprawy bezorkowej: całopowierzchniowa, zerowa, konserwująca, redlinowa czy pasowa. W każdej z nich może pojawić się presja chwastów i nie można uogólniać, że np. w strip-tillu będzie ich więcej niż w no-tillu czy odwrotnie. Wszystko to uzależnione jest od wielu czynników. Problemy w technologiach bezorkowych pojawiają się w wyniku różnych uproszczeń. Wśród nich można wymienić np. uproszczenia w zmianowaniu roślin na polu. Jeśli w strukturze zasiewów ponad 50 proc. stanowią zboża, to zawsze w dłuższej perspektywie będzie to skutkowało pojawieniem się problemów z kompensacją chwastów (patrz tabela). Kolejne uproszczenie dotyczy braku rotacji środków ochrony roślin. Przyzwyczajenie się do korzystania z jednego herbicydu jest dużym błędem ochroniarskim, który prowadzi do uodparniania się roślin. Sama zmiana środka czasem nie wystarcza, bo trzeba zmieniać nie tyle preparat, co substancje czynne i mechanizmy działania.

Kolejnym błędem są uproszczenia w uprawie roli. Nie wystarczy tylko zrezygnować z pługa, a całą technologię realizować bez zmian. W przypadku większej presji chwastów wielu rolników zamiast stosować glifosat, wykonuje płytkie bronowanie lub talerzowanie gleby, dzięki czemu niszczy się istniejące chwasty, a kolejne stymulowane są do skiełkowania. W technologiach bezorkowych często wykorzystuje się mulczowanie z użyciem słomy czy międzyplonów ścierniskowych. Międzyplony wysiane w optymalnym terminie szybko wschodzą, zakrywają glebę i stanowią konkurencję dla chwastów.

Zapytaliśmy trzech rolników, czy na ich polach realizowanych w technologiach bezorkowych zaobserwowali większe problemy z niechcianymi roślinami i czy w związku z tym stosują większe dawki środków ochrony, żeby się ich pozbyć.

Piotr Piechociński:
Piotr Piechociński nie używa pługa w swoim 250-hektarowym gospodarstwie od 13 lat. Początkowo stosował uprawę bezorkową całopowierzchniową, ale z czasem wdrożył na swoich polach także uprawę pasową oraz siew bezpośredni. – Opinia, że w technologii bezorkowej jest więcej chwastów, jest przesadzona. W swojej praktyce nie używam także coraz większej ilości chemii – mów gospodarz. Chwasty i samosiewy w uprawie bezorkowej szczególnie w latach suchych wschodzą „na raty” i trzeba wtedy walczyć z nimi za pomocą dawek dzielonych. Jeśli pojawiają się problemy z chwastami, to głównie chodzi o: perz, stokłosę, bylicę pospolitą i przytulię czepną. Z reguły baczniej trzeba monitorować obszary w pobliżu miedz i reagować w razie nieprawidłowości. Rolnik nie jest zwolennikiem glifosatu i stosuje go tylko tam, gdzie pojawia się problem z perzem. Zamierza także walczyć z tym uciążliwym chwastem przy pomocy graminicydów. Jednym ze sposobów walki z chwastami jest także prawidłowy płodozmian.

Dariusz Kuberski:
Gleby w gospodarstwie Dariusza Kuberskiego należą do klasy od IIIa do IVa. Cechuje je mocne zróżnicowanie terenu – na jednym kawałku występuje nierzadko ił, glina czy piach. W gospodarstwie uprawia się kukurydzę, buraka cukrowego, pszenicę ozimą i rzepak ozimy. Pole są nieorane od 12 lat, a uprawa opiera się na technologii strip-till. Rolnik zauważa, że „w strip-tillu trzeba odpowiednio dobierać środki ochrony i brać pod uwagę, jakie preparaty były stosowane w roślinie poprzedzającej. Nie należy uprawiać zbóż czy rzepaku w monokulturze, bo wówczas zwiększa się presja chorób i szkodników”. Jednak jak podkreśla, nie stosuje większych dawek oprysków czy liczby zabiegów. Od zeszłego roku nie stosuje też glifosatu na swoich polach. Według rolnika jest to po części zasługa mulczu i dużej ilości resztek roślinnych, które ograniczają pojawianie się niechcianych roślin na plantacjach. Przykładowo, jesienią 2019 r. gospodarz na stanowisku po rzepaku wysiał pszenicę ozimą. Plantacja została zasiana bezpośrednio w stojące rośliny poplonowe (gryka, facelia, samosiewy rzepaku). Poplon ograniczył presję chwastów, rolnik nie musiał stosować glifosatu, a żeby zlikwidować rzepak, wykonał jeden zabieg preparatem dolistnym opartym na dwóch substancjach aktywnych.

Andrzej Suszek:
Rolnik uprawia buraka cukrowego, rzepak ozimy, pszenicę ozimą i poplony, a pierwsze próby z uprawą bezorkową zaczął ponad 10 lat temu. Modyfikacje w technologii uprawy roli wynikały z poszukiwań metody, która wpłynęłaby pozytywnie na strukturę gleby i rozwiązała problem erozji wodnej. Na pytanie, czy stosowany obecnie system przyczynił się do kompensacji chwastów i większego zużycia środków na walkę z nimi, odpowiedział: – Nawet jeśli założymy, że na zaoranym polu mamy 100 szt. fiołka polnego na m2, a na polu bezorkowym 150 szt., to czy faktycznie musimy użyć większej dawki substancji czynnych, żeby go zwalczyć? Otóż nie – jesteśmy w stanie pokonać je w takim samym zabiegu. Według rolnika bardzo dobrym sposobem na walkę z niechcianymi roślinami jest uprawa międzyplonów, które znacznie je redukują. – Międzyplony ocieniają glebę, dzięki czemu na polu rośnie mniej chwastów. Taki efekt obserwowałem np. po wysiewie rzodkwi oleistej z dodatkiem facelii, wyki, słonecznika i innych. Taka mieszanka szybko rośnie, dzięki czemu konkuruje z chwastami o światło. Zimą przemarza, a wiosną pole wygląda jak po zastosowaniu herbicydu totalnego – podkreśla rolnik.

Serdecznie dziękujemy rolnikom, za podzielenie się z nami swoimi spostrzeżeniami.

Artykuł ukazał się w miesięczniku "Farmer" 3/2020 w strefie "Bez Pługa".