Jakie trudności stoją przed rolnikiem chcącym przejść na bezorkowy system uprawy? Jak się przed nimi ustrzec oraz o czym pamiętać, chcąc ten proces odpowiednio zaplanować?

Na początku był pług

W gospodarstwie Tadeusza Kuchty pług od zawsze był podstawową maszyną uprawową. Stosowanie go naturalnie wiązało się z wieloma korzyściami – doskonale ukrywał niedoskonałości innych upraw, głęboko zasypywał nasiona chwastów czy zostawiał po sobie stanowisko bez żadnych resztek pożniwnych, przez co siew był łatwy do przeprowadzenia nawet przy wykorzystaniu najprostszych siewników z redlicą stopkową. Jednak z biegiem lat, obserwując aktualne światowe trendy w uprawie, jak również przeprowadzając obserwacje własnych pól, rolnik zaczął zauważać negatywy tego sposobu uprawy. – Podstawowym problemem okazała się struktura gleby, a właściwie jej brak. Spora część mojego areału obejmuje gleby piaszczyste, które przy obfitych opadach deszczu mają tendencję do zasklepiania się i utrudniania wschodów zasianym roślinom. Wówczas pojawiły się pierwsze myśli o tym, że odejście od pługa pozwoli uzyskać strukturę gruzełkowatą gleby, co w połączeniu z pozostawieniem części resztek pożniwnych na wierzchu może poprawić jej strukturę – tłumaczy Tadeusz Kuchta. Na tych samych glebach od kilku lat obserwowano także powtarzające się niedobory wody, które skutkowały zniżkami plonów. Zapadła zatem decyzja o konieczności przestawienia się na bezorkową uprawę, która w założeniu miała być receptą na problemy farmera.

Zmiany zaczęły się od maszyn

W 2019 r. w rodzinnym gospodarstwie Kuchtów planowane były inwestycje w zakresie wymiany maszyn uprawowych oraz siewnika. Przy tej okazji rolnicy postanowili postawić na takie maszyny, które pozwolą na przejście na uprawę bezorkową. W ten sposób park maszynowy wzbogacił się w gruber, głębosz oraz agregat uprawowo-siewny oparty na redlicy dwutalerzowej i wyposażony w kółka dociskowe. Dzięki temu przy ograniczonych kosztach udało się zakupić stosunkowo proste maszyny umożliwiające wkroczenie średniej wielkości gospodarstwu w świat bez pługa. Jako że dotychczas wykonywana orka przeprowadzana była na głębokość 20-25 cm, to na polach należących do rolnika zaczęto dostrzegać podeszwę płużną tuż poniżej 25 cm. Receptą na te problemy okazał się głębosz, którym co roku traktowana jest część areału. Maszyna ta pracuje na głębokości ok. 40 cm i pierwszą obserwacją jest ta, że na zgłęboszowanych polach całkowicie znikły zastoiska wodne, które wcześniej były często spotykanym zjawiskiem przy intensywniejszych opadach. Bardzo dużą jakość przyniósł także kultywator ścierniskowy, którym wykonywana jest głęboka uprawa przed siewem. – Maszyna ta ustawiona jest na głębokość 27-28 cm, a więc w stosunku do pługa uprawę przeprowadzamy nieco głębiej. Zabieg gruberowania jest też szybszy i bardziej komfortowy z punktu widzenia operatora, a zużycie paliwa jest nawet nieco niższe niż w przypadku pługa – dodaje rolnik. Wisienką na torcie okazał się agregat uprawowo-siewny nabudowany na bronie wirnikowej. Jak tłumaczy gospodarz, taki agregat jest najbardziej uniwersalny zarówno pod względem różnych typów gleb występujących w gospodarstwie, jak i różnych systemów upraw.

Popracujmy nad płodozmianem i agrotechniką

Jednym z podstawowych wyzwań, z jakimi musiał się zmierzyć rolnik, przechodząc na bezorkowy system uprawy, była konieczność gruntownego zmodyfikowania płodozmianu. – Dotychczas w gospodarstwie uprawiane były zboża i rzepak, przez co aż przez trzy lata z rzędu na każdym z pól wysiewane były gatunki zbożowe, kolejno: pszenica, jęczmień oraz pszenżyto. Stało się dla mnie jasne, że ze względu na presję samosiewów zbóż muszę tak przeorganizować płodozmian, aby zboża nie były wysiewane po sobie. W tym celu do płodozmianu kosztem pszenżyta dołączyły kukurydza oraz groch. Obecnie dążymy więc do następującego zmianowania: rzepak ozimy, jęczmień ozimy, groch na poplon, kukurydza, pszenica ozima – dodaje Tadeusz Kuchta. Kolejnym wyzwaniem okazała się agrotechnika, która w stosunku do uprzednio stosowanej uprawy orkowej musiała zostać nieco zmodyfikowana. Już pierwszy bowiem siew rzepaku unaocznił problem niedostatecznie zwalczonych mechanicznie samosiewów zbóż. Z obserwacji rolnika wynika, iż dwukrotna płytka uprawa broną talerzową oraz głęboka uprawa kultywatorem ścierniskowym w odpowiednich odstępach czasowych gwarantują niemal stuprocentowe zniszczenie samosiewów zbóż. Oznacza to, że w stosunku do uprawy orkowej rolnik stosuje obecnie o jeden przejazd broną talerzową więcej, co jednak paradoksalnie pozytywnie wpływa na zagospodarowaną ilość wody w glebie. – Pierwszy przejazd wykonuję tuż po zbiorze, przez co natychmiastowo przerywam parowanie wody i pobudzam nasiona do wschodów. Następnie w ciągu ok. 2 tygodni wykonuję kolejny płytki zabieg broną talerzową, przez co rośliny nie wyciągają nadmiernych ilości wody. Kolejne dwa tygodnie później przeprowadzana jest uprawa głęboka, po której w miarę warunków atmosferycznych staram się jak najszybciej wykonać siew. Nawóz zaś stosowany jest przed gruberem, przez co ma okazję zostać przemieszany na całej głębokości roboczej – tłumaczy gospodarz z Tarnobrzega.

Dotychczasowe obserwacje

Choć bezorkowa uprawa u Kuchtów trwa dopiero od dwóch sezonów, to już na ten moment obserwacje gospodarza jednoznacznie wskazują na słuszność podjętej decyzji dotyczącej odejścia od pługa. Przede wszystkim po przejściu na uprawę bezorkową całopowierzchniową rolnik nie zauważa spadku plonów, a ze względu na lepsze gospodarowanie wodą, powinny one zdaniem farmera stać się bardziej stabilne i w dłuższym horyzoncie czasowym wyższe. – Już w tym roku, mimo że czerwcowe upały w dużym stopniu wpłynęły na plony, widziałem, że nasze plantacje nieco później przejawiały braki wody w stosunku do sąsiednich plantacji uprawianych orkowo. Pomimo niesprzyjających warunków np. groch siewny na słabej glebie zaplonował na poziomie blisko 3 t/ha, co dotychczas było dla nas pułapem nieosiągalnym. W przypadku rzepaku plony sięgnęły niespełna 3,5 t/ha, a średni plon pszenicy zbliżył się do 6 t/ha, co jak na nasze warunki gospodarowania i przede wszystkim duży deficyt wody w tym sezonie jest wynikiem satysfakcjonującym – zaznacza Tadeusz Kuchta. Aspekt niedostatku opadów powtarza się w gospodarstwie rolnika już od kilku lat, w związku z czym kwestia mniejszego przesuszania gleby staje się priorytetem i ma ogromne znaczenie zarówno dla równomiernych wschodów, jak i dla później osiąganych plonów. Co więcej, zdaniem naszego rozmówcy gleba, nawet najbardziej piaszczysta, staje się dużo bardziej zwarta po uprawie gruberem, niż miało to miejsce po orce. Szczególnie zauważalne jest to w momencie siewu, w czasie którego ciągnik nie zapada się w głąb gleby, przez co ma mniejsze opory do pokonania, a pole jest lepiej wyrównane. W przypadku przejścia na uprawę bezorkową w średniej wielkości gospodarstwie oszczędność na paliwie jest raczej kosmetyczna, aczkolwiek dużo bardziej zauważalny jest czynnik czasowy, bowiem uprawa gruberem o szerokości 3 m jest dużo szybsza w porównaniu do orki pługiem o szerokości 2,4 m. Dodatkowo na polu nie mamy żadnych bruzd.