Bohatera artykułu, pana Andrzeja Suszka, mieliście już okazję poznać na naszych łamach. Był on jednym z naszych rozmówców podczas Narodowych Wyzwań w Rolnictwie OnLine w sesji „Bez Pługa”. Rozmawialiśmy z nim o tym, jak skonstruować prostą i tanią maszynę do uprawy bezorkowej. Swoją drogą nadal możecie to wystąpienie zobaczyć na stronie farmer.pl i bezpluga.pl w zakładce „Konferencje”.

Gospodarstwo jest położone w bardzo malowniczym zakątku województwa lubelskiego, we wsi Stryjno Pierwsze, należącej do powiatu świdnickiego. Rolnik gospodaruje na 20 ha pagórkowatych pól o dobrej jakości gruntów klasy IIIb. Większość z nich to lessy i gleby gliniaste, trudne w uprawie i podatne na erozję wodną. Rolnik przejął swe gospodarstwo od rodziców w roku 1995. Nasz rozmówca podkreśla, że w okolicy praktycznie nie ma możliwości dokupienia ziemi, stąd też tylko nieznacznie udało mu się powiększyć areał. Dodatkowym problemem jest fakt, że gospodarstwo położone jest przy granicy Krzczonowskiego Parku Krajobrazowego, gdzie dziki mają bardzo dobre warunki do rozwoju. Mają tam wodę, schronienie w nadrzecznych mokradłach oraz dużo pożywienia przez cały rok. Ukształtowanie terenu utrudnia przeprowadzanie polowań, co skutkuje coraz większą populacją tych zwierząt w terenie. Dużo szkód (z roku na rok są one coraz większe) w uprawach wyrządzają także jelenie, sarny oraz łosie, których populacja także wzrosła.

Walka z erozją to walka ze stratami

Rolnik początkowo pracował w technologii orkowej, jednak na jego pagórkowatych polach problemem była erozja wodna. Szczególnie po intensywnych opadach widoczna była w buraku cukrowym, gdyż – jak mówi rolnik – dało się zaobserwować ubytek jednego czy dwóch centymetrów gleby. Czasem następowało również wymycie zaoranego gruntu przez wiosenne roztopy. Najbardziej urodzajne cząstki gleby i nawozy spływały z pól. Potrzebna była zmiana.

Jak zatrzymać glebę i nawozy na miejscu

Pan Andrzej podkreśla, że poplony pod rośliny jare były wysiewane w gospodarstwie od zawsze. Siał je także jego ojciec. Jednak zawsze były przyorywane późną jesienią, by przygotować pole do wiosennych siewów, a erozja pojawiała się zimą i wczesną wiosną przy roztopach czy opadach deszczu. Rolnik postanowił więc poszukać innych rozwiązań. W Internecie trafił na stronę prof. Lesława Zimnego, który propagował bardzo innowacyjne jak na tamte czasy rozwiązania. Tak więc przez kilka lat przed wysiewem poplonów pod buraki wykonywał orkę i na tak przygotowanym polu wysiewał poplony. Poplony w czasie zimy zatrzymywały śnieg i glebę na miejscu. Wiosną pan Andrzej wykonywał klasyczną uprawę przedsiewną, podczas której przemrożone kruche łodygi roślin poplonowych zamieniały się w mulcz i w tak „doprawioną” glebę wysiewał burak cukrowy zwykłym siewnikiem z redlicą stopkową. – Doszedłem do wniosku, że można to zrobić jeszcze lepiej i po prostu wyeliminować orkę – mówi jednak gospodarz.

Niska moc ciągnika to mała szerokość maszyny

Zadanie, które postawił przed sobą rolnik, wbrew pozorom nie było łatwe. W tym czasie głównym koniem pociągowym w gospodarstwie był poczciwy MTZ-82 o mocy zaledwie 80 KM. Rolnik zbudował do niego głębosz na 3 zęby, który najczęściej pracował z 2 zębami na ponad 40 cm. Drugą skonstruowaną maszyną był gruber o szerokości nieco ponad 2 m, który mógł pracować na głębokość 20-25 cm, więc z powodzeniem zastępował pług. Odstępy między rzędami zębów były powiększone, dzięki czemu nie występował problem zapychania się maszyny słomą podczas pracy na polach z dużą ilością resztek pożniwnych. Dzięki tej maszynie rolnik stopniowo wprowadzał uprawę bezorkową na kolejne pola, lecz była to uprawa całej powierzchni. W roku 2010 praktycznie zaprzestał orki w gospodarstwie. Praktycznie, bowiem sporadycznie orane są dwie działki o łącznej powierzchni 1,4 ha. Głównym powodem wykonywania orki jest wielkość pola i bardzo słaby dojazd, uniemożlwiający pracę np. kombajnem do buraków. Drugi powód to monokultura pszenicy na tych polach – rolnik zauważył, że plon pszenicy po pszenicy jest lepszy po orce. Orka jest także wykonywana po pryzmie, na której składowane są buraki, gdyż co roku z racji odbioru surowca jest ona usypywana w jednym miejscu. Jak podkreśla rolnik, dzięki orce może zredukować nadmiar materii organicznej, jaki się tam tworzy.

Wykorzystać to, co jest

Po kilku latach pan Andrzej kupił używany ciągnik o mocy 130 KM głównie ze względu na komfort, którego brakowało w MTZ i możliwość pracy z maszynami o większej szerokości. Swój gruber sprzedał, bo okazał się za wąski (ciągnik ma 2,5 m szerokości) i kupił używany 3-metrowy gruber wyposażony w 7 łap gęsiostópek oraz wał. Na nim nabudował skrzynię od siewnika mechanicznego Amazone D5, która służy do siewu rzutowego pod wał oraz zamontował dodatkowe zgrzebło z zębów ze zgrabiarki karuzelowej, które rozciągają resztki i przykrywają nasiona poplonów, roślin uprawnych takich, jak np. zboża czy nawet rzepak. Pług i głębosz zostały zastąpione przez spulchniacz Wifo o zębach mocno wysuniętych do przodu w dolej części. Taka konstrukcja powoduje, że podczas głębokiej pracy gleba najpierw pęka, a potem jest unoszona do góry. Maszyna ma niskie zapotrzebowanie na moc i w małym stopniu miesza glebę. Spulchniacz jest także dawcą zębów roboczych do agregatu strip-till, który skonstruował pan Andrzej. Przy budowie rolnik wyznawał zasadę, by wykorzystać jak najwięcej elementów z już posiadanych maszyn. Wszystko po to, by maksymalnie uprościć swoją konstrukcję i wykonać ją jak najtaniej. We własnym zakresie zbudował ramę o szerokości 2,7 m, do której obecnie w dwóch rzędach przykręca sześć łap co 45 cm ze spulchniacza. Za łapami znajduje się wał kołeczkowy, który wykorzystywany był wcześniej na przednim podnośniku ciągnika podczas siewu np. pszenicy. Wał obecnie doprawia glebę i utrzymuje głębokość pracy agregatu. Jeśli zestaw ma wysiewać buraki, to jest z nim agregowany mechaniczny, sześciorzędowy siewnik do buraków. W tym wypadku przed każdą sekcją wysiewającą są zamontowane dodatkowo podwójne wąskie wałki z pielnika i koło gumowe, ich zadanie to dodatkowe doprawienie gleby w miejscu przejścia zęba spulchniającego. Jeśli natomiast maszyna ma wysiewać rzepak, to na ramie zawieszany jest poczciwy siewnik Poznaniak. Zostało w nim tylko sześć redlic stopkowych w rozstawie takim jak przy buraku cukrowym, doposażonych w kółka kopiująco-dogniatające i sprężyny dające nacisk nawet kilkudziesięciu kilogramów. Rośliny wschodzą i początkowo rosną w zagłębieniu, co daje dobre efekty w suchych warunkach. Gdy jest mokro, nacisk można zmniejszyć i jest prawie płasko. Jak mówi rolnik, budowę swojej maszyny traktuje jako hobby, cały czas obserwuje efekty jej pracy i przerabia w zależności od potrzeb i efektu, jaki chce osiągnąć. Podkreśla, że nie trzeba od razu kupować bardzo drogiej i skomplikowanej maszyny, by osiągnąć dobry efekt na polu. To samo można uzyskać, używając znacznie tańszych rozwiązań. Takie proste konstrukcje, niestety, nie są do końca przewidywalne, lecz łatwe w modyfikacji i dostosowaniu do zmiennych warunków i potrzeb. Ważne też jest przygotowanie pola przed siewem w uprawie pasowej. Rolnik wypraktykował ultrapłytką, czasem wielokrotną uprawę, mającą na celu pobudzenie kiełkowania samosiewów i chwastów oraz rozprowadzenie słomy i poplonu.

Więcej na ten temat przeczytacie w miesięczniku "Farmer" 1/2021 w strefie "Bez Pługa".