Gospodarstwo rolnika ma tylko 6 ha, ale prowadzone jest w technologii bezorkowej. Pan Mateusz w rozmowie z nami powiedział, że jeszcze 4 lata temu pracował w technologii tradycyjnej, uważał że „pole powinno ładnie wyglądać, być zaorane na czarno, równo uprawione, czyste”. Jednak kilka lat temu zaczął inaczej patrzeć na to co robi, a wszystko zaczęło się to od przeczytanej informacji o erozji gleby i traceniu jej najbardziej urodzajnych cząstek w wyniku tego procesu.

- Zacząłem zastanawiać się, jak poprawić stan gleby, w jaki sposób zaoszczędzić wodę, której wciąż brakuje roślinom. Obserwowałem moje pola, ale dużo też nauczyłem się oglądając różne filmy na kanale YouTube oraz jeżdżąc po całej Polsce i rozmawiając z innymi rolnikami, naukowcami czy doradcami rolniczymi – powiedział pan Mateusz.

Te spotkania i przemyślenia przyczyniły się do podjęcia decyzji o zmianie technologii uprawy roli. Wybór padł na siew bezpośredni i uprawę zerową. Ten system, według pana Mateusza, daje możliwość zatrzymania erozji i magazynowania wody, co jest niezwykle ważne, w coraz częściej występujących okresach suszy. Jednocześnie rolnik podkreśla, że każda ingerencja maszyn w glebę, niezależnie, czy to jest uprawa głęboka czy płytka, praca talerzówką, kultywatorem czy gruberem, powoduje niszczenie struktury gleby z gleby, dlatego no-till jest pod tym względem najlepszym rozwiązaniem.

- Od 4 lat pracuję w systemie siewu bezpośredniego, a rośliny uprawne wysiewam w żyto, które przed siewem niszczone jest wałem. Zdecydowałem się na siew bezpośredni w żyto, ponieważ ta roślina tworzy bardzo dużą ilość biomasy, zarówno podziemnej, jak i nadziemnej. Prowadzę też siew w żyto w mieszance z jakąś rośliną strączkową, która dostarczy glebie azotu. W tym roku chciałbym połączyć żyto z grochem ozimym. Mamy coraz łagodniejsze zimy, więc nie powinien on mieć problemów podczas wegetacji – powiedział pan Mateusz.

W uprawie zerowej siew odbywa się w nieuprawioną glebę. fot. M.Gniatkowski.
W uprawie zerowej siew odbywa się w nieuprawioną glebę. fot. M.Gniatkowski.

Ostatnio na mediach społecznościowych rolnik udostępnił film z wysiewu kukurydzy w żyto, ale prowadził też doświadczenia z soją czy owsem. Siew odbywał się w momencie, kiedy żyto wchodziło w fazę kłoszenia i było łatwiejsze do położenia. Jednocześnie rolnik zauważył, że najlepszym rozwiązaniem, żeby zniszczyć żyto, jest jego pocięcie w 3 miejscach i w tym celu najlepiej jest zastosować wał nożowy.

- Kilka dni temu wysiewałem kukurydzę pod Rawiczem, na dość lekkiej glebie. Wegetację żyta zatrzymała faza przymrozków i spadek temperatury. Gdyby nie to, rośliny byłyby nieco wyższe i wówczas jeszcze łatwiej można byłoby je zniszczyć. Niestety nie posiadam wału nożowego, likwidowałem więc żyto wałem strunowym lub z pomocą ciężkich opon i nie było z tym większych problemów – powiedział pan Mateusz.

Siew kukurydzy odbywał się w momencie, kiedy żyto wchodziło w fazę kłoszenia. fot. M. Gniatkowski.
Siew kukurydzy odbywał się w momencie, kiedy żyto wchodziło w fazę kłoszenia. fot. M. Gniatkowski.

Co ciekawe, po wprowadzeniu systemu no-till rolnik zrezygnowałem z pełnego nawożenia, jakie stosował wcześniej. Obecnie używa mniej więcej o 50% mniej nawozów fosforowych, potasowych czy azotowych. Stara się za to dostarczać glebie dużo węgla i azotu pod postacią skoncentrowanych kwasów humusowych. Daje mu to oszczędności i w związku z tym nieco inaczej patrzę na osiągane plony, które są nieco niższe.

- Wcześniej kukurydza na sucho plonowała na poziomie ok 10 t/ha. Odliczając nakłady poniesione na ochronę czy nawożenie miałem mniej więcej 3 tys. przychodu. W systemie no-till mam plony na poziomie 8 t/ha, ale przynajmniej 1 tys. zł. oszczędzam na nawozy. Bilans wychodzi więc podobnie – podsumowuje pan Mateusz.

W uprawie zerowej pan Mateusz uprawia kukurydzę, soję oraz owies. fot. M. Gniatkowski.
W uprawie zerowej pan Mateusz uprawia kukurydzę, soję oraz owies. fot. M. Gniatkowski.

Rolnik podkreśla zatem, że ważniejsze niż osiąganie coraz wyższych plonów z hektara, jest dla niego to, w jaki sposób zmienia się gleba. Zauważa, że większość rolników patrzy „z krótkiej perspektywy na to, co dało mu pole w sezonie i bilansuje wszystko w skali jednego roku”. Według pana Mateusza warto jest zrobić bilans wieloletni, bo przykładowo jeśli w danym roku zaoszczędziliśmy wodę w glebie, to w przyszłym roku rośliny będą mogły z niej skorzystać i lepiej zniosą stres suszy.

 

Sprawdź ceny kontraktów terminowych