Na rośliny uprawne zewsząd czyhają obdarzone wyjątkowym apetytem szkodniki – od niemal niedostrzegalnych, drobnych mszyc i wciornastków, przez nieuchwytne kruki czy żurawie, po sporych gabarytów bobry i jelenie. Tym razem skupimy się na tych mniejszych szkodnikach i odpowiedzi na pytanie: czy pług da nam przewagę w nierównej walce z wszędobylskimi bezkręgowcami?

Ratunku, robale!

„Robaki” to, oczywiście, określenie niewłaściwe z zoologicznego punktu widzenia, ale bardzo pojemne, mieszczące w sobie cały zbiór organizmów. Te mniej pożądane z rolniczego punktu widzenia różnią się od siebie szeregiem cech i preferowanymi warunkami bytowania, dlatego tak trudno uogólniać i stwierdzić, jaki system uprawy bardziej sprzyja występowaniu szkodników. W wielu przypadkach wnioski i zalecenia płynące z badań są wręcz sprzeczne wobec siebie. W bardzo dużym uproszczeniu przyjmuje się, że liczebność szkodników, których choć część cyklu życiowego związana jest z glebą, w znacznym stopniu modyfikowana jest poprzez zabiegi uprawowe. Do tej grupy można zaliczyć m.in. rolnice, drutowce bądź ślimaki. Z kolei na szkodniki, których rozwój nie ma związku z glebą, system uprawy roli nie oddziałuje w istotny sposób. Można tu wymienić mszyce oraz wiele żerujących na liściach szkodników z rzędu chrząszczy.

Tym, co może sprzyjać ekspansji szkodników na polach w uprawie bezorkowej, są oczywiście znajdujące się na powierzchni i w wierzchniej warstwie gleby resztki pożniwne. Dla wielu organizmów stanowią one źródło pożywienia, miejsce schronienia, bytowania i rozmnażania. Dobrze znanym przykładem szkodnika zimującego w resztkach roślin jest omacnica prosowianka, ale również wciornastki czy drobnica burakowa; pod resztkami roślinnymi często składają jaja ślimaki nagie; zapach gnijącej materii organicznej resztek pożniwnych czy obornika przywabia samice śmietki kiełkówki. Nagromadzenie materii organicznej zmienia mikroklimat w wierzchniej warstwie gleby i tuż przy jej powierzchni na bardziej wilgotny i chłodniejszy, co sprzyja licznemu występowaniu niektórych szkodników, np. drutowców. Ten specyficzny mikroklimat często przekłada się na wolniejszy rozwój początkowy roślin, przez co wydłuża okres narażenia siewek na żerowanie specyficznych dla tego etapu rozwoju szkodników. W przypadku, gdy rezygnacja z pługa wiąże się ze wzrostem zachwaszczenia pól uprawnych, nierzadko dochodzi także do zwiększenia liczebności szkodników, dla których żywicielami są również chwasty.

Intensywna uprawa roli, obejmująca kilka zabiegów uprawowych, w tym orkę, zwiększa śmiertelność szkodników na skutek mechanicznego niszczenia ich siedlisk oraz jaj, wystawienia na działalność poszukujących pokarmu zwierząt (np. ptaków) i niekorzystny wpływ czynników zewnętrznych. Preparaty zwalczające szkodniki, przeznaczone do stosowania na- i doglebowo można policzyć właściwie na palcach jednej ręki, ale warto wspomnieć, że ich skuteczne działanie na polach nieoranych (zwłaszcza w uprawie zerowej) może być ograniczone, podobnie jak w przypadku herbicydów doglebowych.

Nie ma reguły

Jakże proste byłoby rolnictwo, gdyby orka rozwiązywała wszystkie nasze problemy i pozwalała na pozbycie się każdego zagrażającego roślinom agrofaga. Tak jednak nie jest – wręcz przeciwnie, szereg badań udowadnia, że presja ze strony szkodników w uprawie bezorkowej jest taka sama lub nawet mniejsza niż w uprawie tradycyjnej. Ten sam wilgotny i chłodny mikroklimat powierzchni gleby uprawianej bezpłużnie, który sprzyja jednym szkodnikom, będzie ograniczał występowanie innych (np. pchełki ziemnej, pchełki rzepakowej). W wielu przypadkach obserwuje się także, że kolor resztek pożniwnych i sposób odbijania się od nich światła słonecznego odstrasza szkodniki – przede wszystkim mszyce. Kolonizację pól uprawnych przez szkodniki w znacznym stopniu ogranicza siew prosto w ściernisko, ponieważ pozostałe na polu kłujące łodygi utrudniają szkodnikom dostęp do młodych roślin. Czasem z kolei zdarza się tak, że pozostający na powierzchni pola mulcz jest dla „robaków” bardziej atrakcyjnym źródłem pokarmu niż sama roślina uprawna.

Rozwój szkodników na polach w uprawie płużnej może pobudzać rozluźnienie gleby po orce – takie warunki szczególnie sprzyjają szkodnikom, które uszkadzają korzenie roślin. Ponieważ rośliny uprawiane w systemie tradycyjnym często charakteryzują się lepszym wigorem i wyższą wartością wskaźników NDVI i SPAD, świadczących o zieloności i kondycji roślin, są bardziej atrakcyjne dla szkodników i szybciej przyciągają je na plantacje. Należy także zaznaczyć, że mechaniczna uprawa, owszem, pozwala pozbyć się szkodników, ale często jednocześnie negatywnie oddziałuje na liczebność ich naturalnych wrogów. Chrząszcze biegaczowate i kusakowate, kosarze czy pająki – choć to stworzenia drobne i z pozoru nieprzydatne, są bardzo ważnymi sprzymierzeńcami rolników w walce z niepożądanymi gośćmi pól.

Szkodniki w liczbach

Poważnym problemem na polach uprawianych bezorkowo są ślimaki, zwłaszcza w okresach z dużą ilością opadów. W badaniach Kennedy’ego i wsp. (2013) liczebność ślimaków na plantacjach zbóż ozimych w wariancie płytkiej bezorkowej uprawy roli była o 15,7-26,5 proc. większa niż w uprawie tradycyjnej. O prawie 10 p.p. większe były uszkodzenia roślin na skutek żerowania ślimaków w uprawie bezpłużnej. Co jednak ciekawe, plony ziarna nie różniły się w obu systemach uprawy. Jakubowska i Majchrzak (2013) porównali porażenie buraków pastewnych przez mszycę trzmielinowo-burakową w siewie bezpośrednim i uprawie tradycyjnej. W uprawie zerowej przez tego szkodnika opanowanych zostało 8,8 proc. roślin, w uprawie płużnej zaś ponaddwukrotnie więcej (18,4 proc.). Badania Kosewskiej i wsp. (2014) wykazały z kolei pozytywny wpływ uprawy bezorkowej na liczebność pożytecznych chrząszczy biegaczowatych, z których większość to drapieżniki odżywiające się szkodnikami roślin uprawnych. Średnia liczebność tych owadów na poletkach z uprawą bezpłużną wyniosła 4430 szt., a w uprawie płużnej 3056 szt.              ▪