W spółce Top Farms Głubczyce soję uprawia się od 2010 r. Początkowo były to małe areały, a dokładniej 4 ha. Aktualnie jest to przedział od 300 do maksymalnie 450 ha w zeszłym sezonie. W tym roku było to 336 ha. Plony wyglądały bardzo dobrze ze średnią na poziomie około 3,2 tony z hektara.

Farmer: Dlaczego akurat soja?                                

Marcin Markowicz: Z racji, że jest to roślina należąca do rodziny motylkowatych strączkowych grubonasiennych posiada ona ogromne zalety jeśli chodzi już o samo znaczenie w płodozmianie – rozluźnia profil glebowy, dostarcza azot wiążąc go w bakteriach brodawkowych (nawet ponad 100 kg/ha dla roślin następczych).

Ponadto coraz częściej mamy do czynienia w gospodarstwach z monokulturami zbożowymi i związanymi z tym chorobami płodozmianowymi. Monokultura zbóż powoduje, że gleby nie są zdrowe i ta presja wspomnianych chorób jest coraz większa. Dlatego też należy ten płodozmian przełamywać nowymi gatunkami i właśnie takim jest m.in. soja stanowiąca doskonały przerywnik złej monokultury, który korzystnie wpływa na glebę bardzo dobrze ją użyźniając. W naszym gospodarstwie po soi siejemy głównie pszenicę i kiedy uprawiamy po niej glebę pod siew tej drugiej to ta struktura jest dużo lepsza niż po innych gatunkach.

 Jak wygląda jej agrotechnika?

Agrotechnika nie jest tutaj jakoś szczególnie trudna i nie różni się zbytnio od tej stosowanej przy zbożach. Natomiast musi być to uprawa staranna. Jesienią należy oczywiście pole zaorać lub uprawić głęboko gruberem, a wiosną przygotować je standardowo do siewu, ale tak jak wspomniałem starannie. Pole musi być bardzo dobrze wyrównane z tego względu, że soja osadza strąki bardzo nisko, czasami wręcz aż leżą one na ziemi. Im bardziej więc pole jest wyrównane tym później zbiór jest łatwiejszy i zapobiega się większym stratom – pozostaje mniej tych jakże cennych strąków na polu.

Jeżeli chodzi o nawożenie to jeśli ocena zasobności gleby w fosfor i potas jest średnia, tak jak w naszym przypadku, to nie stosujemy nawożenia PK. Azot dawkujemy w ilości 30 kg/ha przedsiewnie celem wsparcia rozwoju i wzrostu roślin do czasu wytworzenia bakterii brodawkowych. Posiewnie w naszym gospodarstwie nie stosujemy nawożenia mikroelementami, ale można to robić odżywkami podobnymi jak w zbożach.

Soję na naszym terenie (Płaskowyż Głubczycki) zaczynamy siać około 25 kwietnia, ale generalnie należy kierować się odpowiednimi warunkami termiczno-wilgotnościowymi. Gleba musi być nagrzana, a jej temperatura powinna wynosić około 12 stopni. Wczesny siew w zimną glebę nie popłaca, gdyż nasiona zaczynają butwieć i spada ich siła kiełkowania Rośliny soi są później anormalne a ich rozwój jest dużo słabszy.

Do siewu można stosować zarówno siewniki punktowe w rozstawie 45 cm jak i strip till w rozstawie 30 cm. Najbardziej jednak popularnym, a zarazem najlepszym oraz najpewniejszym sposobem, szczególnie jeśli ktoś zaczyna swoją przygodę z soją, będzie zwykły siewnik zbożowy.

Ponadto pamiętajmy, że każda z w/w maszyn będzie miała w przypadku siewu soi swoje wady i zalety. I tak przykładowo przy siewie punktowym będziemy mieli bardzo dobre umieszczenie nasion, ich dociśnięcie, a co za tym idzie lepsze podsiąkanie. Z drugiej strony z racji szerokich międzyrzędzi może pojawić się później problem z chwastami bo rośliny będą potrzebowały więcej czasu, żeby tę glebę zakryć i zacienić. Niezależnie jednak od siewnika, należy zawsze pamiętać, że kluczową kwestią jest równomierne rozmieszczenie nasion.

Normy wysiewu jakie należy stosować to z naszych doświadczeń wynika, że najlepszą obsadą będzie ta pomiędzy 60 a 80 roślin/m2 w zależności od pola, a więc jakieś 120-160 kg.

Gwoli dodatkowej informacji powiem, że soja jest rośliną, w której lubią przebywać zwierzęta. Odradzam więc jej uprawę pośród zagajników i lasów, ponieważ soja jest potem bardzo zniszczona przez wspomnianą zwierzynę.

A jak z ochroną chemiczną omawianej rośliny?

Tutaj najważniejszą jest ochrona herbicydowa. U nas w gospodarstwie robimy to dwuetapowo – przedwschodowo oraz powschodowo. Jeżeli chodzi o ochronę fungicydową jak na razie nie stwierdziliśmy takiej potrzeby. Natomiast w 2016 i w tym roku pojawił się jeden szkodnik w bardzo dużym natężeniu. Mam tu na myśli rusałkę osetnik. Jest to motyl, który składa jaja, z których wylęgają się gąsienice wyrządzające ogromne straty na liściach (gołożery).

Co ze zbytem soi, bo to chyba jednak najbardziej interesuje rolników?

Jest bardzo dużo firm i podmiotów skupujących soję na pasze. Z tego co obserwuję to aktualnie problemów z jej zbytem nie ma. Inną alternatywą, tak jak częściowo w naszym przypadku,  jest produkcja nasion. My poprzez naszą spółkę siostrzaną Top Farms Agro zajmujemy się także właśnie reprodukcją materiału siewnego soi.

Ceny w tym roku na naszym terenie to 1300-1350 zł netto za tonę (ceny na początek października – dopisek autora). Dla nas nie jest to jednak na chwilę obecną cena zadowalająca, więc całą soję przeznaczoną na sprzedaż trzymamy na razie w magazynie w oczekiwaniu na wzrost notowań.

Czy uprawa soi jest zatem opłacalna?

Mówiąc o opłacalności uprawy soi nie należy zapominać o dopłatach specjalnych do roślin strączkowych, które w tym roku wynoszą około 760 zł netto/ha. Mając na uwadze moje spostrzeżenia i obliczenia to mogę powiedzieć, że przy aktualnych cenach ziarna około 1,8 tony z każdego hektara idzie na pokrycie kosztów, a reszta plonu jest naszym zyskiem. Do niego należy doliczyć oczywiście wspomniane dopłaty. Myślę więc, że przy wydajności soi na poziomie 3-3,5 tony/ha ta opłacalność jest bardzo porównywalna z pszenicą ozimą.

Mało tego, doliczając jeszcze to „dobro dodane”, a więc stanowisko dla roślin następczych jakie pozostawia soja, czyli ten wspomniany azot pozostawiony w glebie, tę dużo lepszą strukturę gleby, to jeśli po soi zasiejemy pszenicę to możemy liczyć na co najmniej o pól tony większy plon tej drugiej w roku następnym!

I na zakończenie nie zapominajmy, że soja stanowi zabezpieczenie polskiego białka. Być może nie jesteśmy w stanie tego zrobić w 100 proc. sami, ale dobrze, że coraz więcej tego białka z roślin odmian konwencjonalnych bez GMO pochodzi z naszego kraju.

 

 

Sprawdź ceny kontraktów terminowych