Na początku wykładu dr Wilczok powiedział, że prowadzenie gospodarstwa bezorkowego nie jest łatwe. System uprawy trzeba dopasować indywidualnie do warunków glebowych czy klimatycznych. Problemem jest fakt nieprzewidywalnych zmian i wyzwań, przed którymi w każdym sezonie staje rolnik, bo gospodarstwo rolne to „warsztat pod chmurką”. Prelegent krótko scharakteryzował własne gospodarstwo, które zlokalizowane jest na Górnym Śląsku, koło Katowic, a powierzchnia gruntów wynosi ok. 200 ha. W strukturze zasiewów znajduje się przede wszystkim kukurydza na ziarno, która pozostawia po sobie bardzo dużo resztek roślinnych i nie jest wywożona z pola, ale mieszana z glebą.

- Swoje pola uprawiam bezorkowo od 10 lat, co nie znaczy że nigdy nie orałem. Jeśli miałem glebę długo nieuprawianą, ugorowaną to na początku ją orałem. To jest sprzeczne z zasadą uprawy bezorkowej i teraz już tak nie robię. Dodatkowo staram się ograniczać glifosat - to jest dla mnie bardzo ważne. W ciągu tych 10 lat użyłem go tylko raz, kiedy uprawiałem soję, która mi się nie udała, a dodatkowo pole bardzo się zachwaściło – powiedział prelegent.

Dr Wilczok powiedział, że jeśli rolnicy nie będę popełniali błędów uprawowych i optymalnie dopasują system uprawy do swoich warunków, to nie powinni stosować więcej środków ochrony roślin na swoich polach. Zauważył, że często mówi się, że "bezorkowi stosują więcej chemii", ale on nie zgadza się z tym stwierdzeniem. 

- Na swoich polach nie zauważyłem większej presji chwastów. Uprawiam pszenicę i kukurydzę. W kukurydzy stosuję jeden oprysk powschodowo. Mam na przykład pole, na którym od 7 lat uprawiam kukurydzę i jak bym go nie opryskał od chwastów, to nie byłoby to dużym problemem, bo rośnie ich bardzo mało. Uprawiam glebę dość głęboko, a gleby mam dość ciężkie. Ale nawet jeśli faktycznie u niektórych rolników bezorkowych pojawia się więcej chwastów, to czy faktycznie stosują więcej chemii. Czy rolnik który miał 3 chwasty na metrze kwadratowym, po wprowadzeniu uproszczeń mając 6 chwastów zamiast 1 l wlewa do opryskiwacza 2 l środka. Nie - stosujemy tę samą ilość! Prawidłowo wykonany zabieg tak samo skutecznie zniszczy te 3, jak i 6 chwastów, czyli dla mnie nie jest prawdą, że rolnicy bezorkowi stosują więcej chemii.

Prelegent zauważył, że dla wielu rolników coraz większego znaczenia nabiera ochrona środowiska glebowego, a ta dbałość o glebę będzie procentowała w przyszłości.

-Rolnicy muszą pracować nie tylko z myślą o tym co tu i teraz, ale myśleć również o przyszłości, o przyszłych pokoleniach. Oczywiście gospodarowanie to nie jest instytucja charytatywna i rolnik musi zarabiać na swojej pracy. Konieczne jest zatem znalezienie złotego środka, który sprawi, że będziemy zadowoleni z plonów i poniesionych nakładów na ich osiągnięcie. Dla mnie tym rozwiązaniem jest uprawa bez pługa – powiedział.

Dr Wilczok zwracał też uwagę na konieczność wymieszania resztek pożniwnych w profilu glebowym.  Jak zauważył jest to pierwszy punkt do sukcesu w uprawie polowej. Namawiał też rolników do badania i obserwacji swoich pól.

- Zachęcam do robienia odkrywek polowych. Należy wyciąć szpadlem proste ścianki odkrywki, uklęknąć i „poskubać” glebę scyzorykiem, żeby zaobserwować jak wygląda jej profil, czy nie ma zagęszczeń, czy warstw słomy.

Prelegent zadał uczestnikom pytanie „Czy stać nas jeszcze na przewracanie gleby pługiem?”.

- Koszty rosną, a za płody rolne płacą nam w zasadzie tak samo, korekty są nieznaczne. Jak długo rolnik jeszcze wytrzyma? Za co będziemy żyć? Maszyny drożeją, czy będziemy zmuszeni eksploatować je „do końca”? Ale co dalej? Musimy znaleźć oszczędności. Ja nie mówię, że system orkowy jest zły, bo ma on szereg zalet. Ma też wady, ale przecież każdy system uprawy je ma. Jeśli chodzi o zalety uprawy bezorkowej to największą jest ochrona gleby i zwiększenie aktywności mikro- i makroorganizmów. Wadą są np. problemy z dzikami, które chętnie odwiedzają pola bezorkowe. Ale co się im dziwić, przychodzą się najeść, bo pola bezorkowe mają bogatą florę i faunę glebową.

Kolejnym zagadnieniem, na jakie starał się odpowiedzieć dr Wilczok, było pytanie dlaczego warto upraszczać uprawę. Zauważył, że chodzi o opłacalność produkcji, która jest związana z tym, że nie trzeba wykonywać na polu wielu przejazdów, żeby doprawić ją do siewu.

- 80% moich pól zasianych jest kukurydzą na ziarno – powiedział Wilczok – W uprawie bezorkowej ważne jest, żeby mulczować jej resztki. Nie posiadam mulczera w gospodarstwie, bo na moich polach mam bardzo dużo kamieni, które szybko uszkodziłyby tę maszynę. Staram się więc możliwie jak najniżej ścinać kukurydzę i dobrze ją pociąć. Potem na pole wjeżdżam broną talerzową, która też jeszcze delikatnie rozdrobni resztki i miesza je z glebą, ale niezbyt głęboko. Potem pole głęboszuję.

Prelegent zaznaczył, że głębokość pracy narzędzi w glebie trzeba dobrać indywidualnie do swoich warunków. Powiedział, że w uprawach pożniwnych głębokość tą dostosowuje się do ilości pozostawionej słomy i przyjmuje się 1,5 cm głębokości na 1 tonę słomy. Ale jednocześnie zaznaczył, że trzeba dopasować tę głębokość do własnych pól.

- Jeśli zrobimy płytką uprawę, to w górnych warstwach profilu glebowego będzie dużo słomy. Wówczas procesy humifikacji będą przebiegały zbyt wolno, słoma długo będzie się rozkładała i będzie zalegała na powierzchni. Ważne jest więc posiadanie takiego siewnika, który zasieje roślinę następczą w ten „bezorkowy bałagan” - powiedział. 

Podczas wykładu dr Wilczok przypomniał też podstawową zasadą uprawy bezorkej, która mówi, że zabiegów doprawiających glebę do siewu powinno być tak dużo jak to jest konieczne, a zarazem tak mało jak to jest możliwe. Zaznaczył, że warto uprawiać rolę bez pługa ze względu m.in. na bardziej korzystną gospodarkę wodną gleby, energią i czasem pracy.