Owies w dobrym towarzystwie

Godne podziwu efekty uzyskano w doświadczeniu w ramach projektu Lamport AgX firmy Agrovista z Wielkiej Brytanii. W ramach eksperymentu wysiano mieszankę owsa ozimego z bobikiem ozimym - za cel postawiono sobie zmniejszenie nakładów na nawożenie, przede wszystkim azotowe. Ostatecznie zrezygnowano nie tylko z nawożenia azotem, ale też innymi składnikami pokarmowymi, jak również z ochrony herbicydowej, insektycydowej i fungicydowej mieszanki. Jak podkreślają koordynatorzy projektu, jedynym poniesionym kosztem był zakup materiału siewnego owsa i bobiku.

Doświadczenie było zlokalizowane w hrabstwie Northamptonshire, gdzie roczna suma opadów deszczu to ok. 650 mm.

Bez nawożenia i ochrony

Mieszankę wysiano 28 października 2021 roku w siewie bezpośrednim w dwóch przejazdach. W pierwszym - zasiano bobik ozimy w ilości 38 nasion/m2, w drugim zaś owies ozimy w ilości 340 szt./m2. Na siewie w zasadzie zakończyły się zabiegi agrotechniczne na poletku.

Jednocześnie na drugim poletku zastosowano konwencjonalną technologię uprawy, uprawiając owies bez rośliny strączkowej, za to z nawożeniem azotowym w dawce 120 kg N/ha, dwoma aplikacjami herbicydów przedwschodowych i jedną powschodową, dwoma zabiegami fungicydowymi i regulacją wzrostu.

Efekty i wnioski

Jak za ekspertami firmy Agrovista podaje portal Farmers Weekly, początkowo rozwój mieszanki zbożowo-strączkowej był zdecydowanie słabszy od poletka z konwencjonalnie uprawianym owsem, lecz od maja kondycja roślin zdecydowanie się poprawiła. Zwrócono również uwagę na bardzo zbliżone pobranie azotu na obu poletkach, co wskazuje na wydajność bobiku w udostępnianiu azotu roślinie zbożowej.

Efekty okazały się zaskakująco dobre - nie tylko jak na wydajność owsa (nawet formy ozimej), ale również brak nakładów na nawożenie i ochronę plantacji. Plon owsa ozimego z mieszanki z bobikiem ozimym wyniósł 9,36 t/ha i był tylko o 0,5 t/ha niższy od plonu owsa uprawianego konwencjonalnie. Dodatkowo uzyskano 0,42 t/ha nasion bobiku.

Koordynatorzy doświadczenia podkreślają, że nie jest to rozwiązanie, które powinno stosować się długoterminowo ze względu na ryzyko nagromadzenia sprawców chorób i szkodników, zagrażających roślinom strączkowym. Może być jednak doraźnym pomysłem na ograniczenie kosztów uprawy bez uszczerbku na plonie.