Bohater naszego reportażu Robert Szymczak wraz z żoną Agnieszką prowadzi gospodarstwo o powierzchni 260 ha. Jego siedziba znajduje się w miejscowości Strzydzew leżącej na terenie gminy Czermin, w województwie wielkopolskim. Rolnik gospodaruje obecnie na 260 ha gleb, głównie klasy III i IV, chociaż jak podkreśla, na kilku polach gleba należy do V i VI klasy bonitacyjnej. Jak to w Wielkopolsce bywa, gleby w większości są piaszczyste i lekkie w uprawie, lecz przy tym areale część z nich jest gliniasta lub ma gliniaste podłoże, co czyni je mniej wrażliwymi na suszę. Wszystkie gleby są położone w promieniu maksymalnie 6,5 km od siedziby gospodarstwa. Można więc śmiało napisać, że rozłóg jest bardzo dobry. Największe pole w gospodarstwie ma powierzchnię 70 ha.

Zaczynałem w wieku maturalnym

Jak podkreśla mój rozmówca, wszystko zaczęło się od jego ojca, który rozpoczynał gospodarowanie w roku 1979 od 6 ha powierzchni. Gdy kończył pracę ok. 2000 r., to był posiadaczem gospodarstwa o powierzchni 50 ha. Pan Robert pracę na własny rachunek rozpoczął w roku 1996, gdy kupił pierwszy ha – był wtedy w klasie maturalnej. Podkreśla, że ojciec mu pomógł w pierwszych zakupach, lecz potem gospodarowali wspólnie w dwóch oddzielnych gospodarstwach i mieli często odmienne zdanie. – Czasem było ciężko, ale z perspektywy lat mogę powiedzieć, że dzięki takiemu układowi nauczyłem się ponoszenia odpowiedzialności za swoje decyzje, co mi potem ułatwiło pracę – dodaje rolnik. W kolejnych latach udało się powiększyć areał i w ten sposób dojść do stanu aktualnego.

Nie stać nas było na gruber

Szymczak wspomina, że przygoda z uprawą bezorkową w gospodarstwie rozpoczęła się w roku 1994. Rok wcześniej w gospodarstwie pojawił się duży ciągnik Ursus (popularna 16) i agregat uprawowo-siewny. – Mój ojciec – jak podkreśla rolnik – miał bardzo otwarty umysł i stwierdził, że skoro mamy już taki sprzęt, to warto by było wyposażyć posiadany park maszynowy w gruber lub inaczej kultywator do uprawy ścierniska. Niestety, nie było nas na niego stać, więc dzięki dobrze wyposażonemu jak na tamte czasy warsztatowi i smykałce do mechaniki w czasie kolejnej zimy sami skonstruowaliśmy gruber. Był on całkiem udaną kopią Lemkena Smaragda i miał siedem zębów rozmieszczonych w dwóch łapach. Zaczęliśmy więc uprawiać tą maszyną ściernisko po zbożu i ojciec wpadł na pomysł, że skoro pole jest tak uprawione, to może warto by było wykonać próbę siewu zboża po zbożu bez użycia pługa.

Daleko od ludzkich oczu

Pierwszą próbę gospodarze wykonali na działce położonej z dala od ludzkich oczu. Wyszło, jak wspomina rolnik, co najwyżej średnio, bo teraz z perspektywy czasu śmiało można powiedzieć, że jeśli chodzi o słomę, to wszystko zrobili źle. Po pierwsze, ściernisko było wysokie, słoma słabo rozdrobniona, a jej rozkład poprzeczny był wręcz fatalny, bo sieczkarnia poczciwego bizona nie rozrzucała słomy równomiernie na szerokość hederu. Jednak jak się okazało, plon z tak zasianego zboża nie był zły, a oni zdobyli pierwsze, ale bezcenne w tamtych czasach doświadczenie praktyczne. Jak podkreśla Szymczak, informacji na temat uprawy bezorkowej nie było wtedy niemal wcale nawet w branżowej prasie rolniczej, więc w głównej mierze obserwowali, jak zachowują się rośliny i gleba w tym systemie, zwracali uwagę na szczegóły i tak się uczyli. W kolejnym roku spróbowali siewu bezorkowego pszenicy po rzepaku i od tamtej pory w gospodarstwie siew pszenicy po rzepaku był wykonywany po uprawie gruberem. Wkrótce znów zaczęli eksperymentować i również po burakach cukrowych przestali wykonywać orkę. Czasem, szczególnie w początkowym okresie, zdarzało się, że sąsiad niewybrednie zażartował i zapytał, czy nie stać już ich na olej napędowy niezbędny do wykonywania orki, skoro stosujemy kultywator. Jednak obecnie w najbliższej okolicy nikt już chyba nie wykonuje orki po rzepaku, by zasiać zboże. Szymczak dodaje, że całe to spulchnianie odbywało się na głębokość maksymalnie 20 cm, bo na tyle pozwalała konstrukcja kultywatora oraz moc ciągnika.

Więcej bezorki

W 2004 roku do gospodarstwa zawitał jeszcze większy ciągnik oraz używany kultywator Cultus z Vaderstada. Teraz dało się uprawiać głębiej i bardziej efektywnie, bowiem kultywator był już trzybelkowy. To dało impuls do rozpoczęcia prób siewu rzepaku w technologii bezorkowej, która zakończyła się sukcesem, więc w kolejnych latach również rzepak zaczął być wysiewany w technologii bezorkowej. W kolejnych latach rolnik pracował także kultywatorem firmy Farmet. Od 2012 r. w gospodarstwie kultywator do głębokiej uprawy to Horsch Terrano FM, który bardzo dobrze miesza glebę z resztkami pożniwnymi i może ją spulchniać do prawie 40 cm głębokości. To zresztą niejedyna maszyna w parku maszynowym z firmy
Horsch. Rolnik bowiem ceni ten sprzęt za jakość wykonania, trwałość i prostotę usługi i użytkuje jeszcze bronę Horsch Joker, siewnik Pronto, agregat Fokus oraz siewnik do kukurydzy Maestro. Jednak jak wspomina, pierwszy siew z wykorzystaniem Fokusa nie skończył się zbyt dobrze, ponieważ tak wyregulował maszynę, by po sekcji uprawowej było gładko, w wyniku czego w rzędy, gdzie posiano rzepak, została zepchnięta sucha gleba i w niej umieszczone nasiona rzepaku. Przez ten błąd kiełkowanie opóźniło się o niemal dwa tygodnie, ale plantacja wydała dobry plon, gdyż miała sprzyjające warunki do wzrostu. Od tamtej pory wierzy, że przyroda ma do powiedzenia w kwestii plonów dużo więcej niż człowiek, któremu wydaje się, że może wszystko kontrolować.

Przykładam się do poplonów

Obecnie orka jest w gospodarstwie wykonywana głównie przy scalaniu i wyrównywaniu pól oraz czasem pod poplony. Jeśli rolnik orze, to robi to głęboko, często tak, że wyorywana jest martwica. Dzięki temu pogłębia swój profil glebowy, a gleba po takim zabiegu ma czas, by dojść do siebie do wiosny. Rolnik bowiem poplony wysiewa zawsze po zbożach pod rośliny jare. Dodatkowo jest on aktywnym uczestnikiem programów rolnośrodowiskowych. Początkowo – jak sam podkreśla – wysiewał je na sztukę, ale potem dzięki zdobytej wiedzy i obserwacji ich pozytywnego odziaływania na glebę zaczął się do nich przykładać. Zawsze sieje mieszankę roślin, którą kupuje lub komponuje sam. W jej skład wchodzą: wyka, facelia, gryka, owies, koniczyna, słonecznik. Jest to mieszanka wymarzająca, natomiast o międzyplonach nie ma zbyt dobrego zdania, bowiem uważa, że wyciągają wodę, której potem braknie dla rośliny następczej. Zaobserwował, że na jednym z pól, gdzie część jego powierzchni została zaorana pod poplon, a druga część po grochu tylko stalerzowana, wiosną buraki, a jesienią pszenica na części orkowej miały gorsze wschody.

Produkcja nasienna

Aby zwiększyć dochodowość gospodarstwa, rolnik postanowił wejść w produkcję materiału siewnego, stąd wszystkie zboża wysiewane w gospodarstwie są zbożami nasiennymi. Rocznie pod szyldem Nasiona Szymczak sprzedaje ok. 600 t materiału siewnego rolnikom z całej Polski. Materiał siewny jest zaprawiany na linii własnego pomysłu, która umożliwia jej wyczyszczenie przez dwie osoby w ciągu 15-20 min, dzięki czemu może dostosować się do różnych wymagań klientów. Możliwe jest również zaprawienie dowolną zaprawą lub zaprawą z nawozem donasiennym.

Długi płodozmian

Z uwagi na to, że gospodarstwo produkuje materiał siewny, płodozmian jest w nim dość długi. Rozpoczyna się od buraków cukrowych, po nich wysiewane jest zboże, po nim z kolei rzepak ozimy, kolejne zboże, kukurydza na ziarno oraz po raz kolejny zboże i cykl zaczyna się od początku. Czasem jeszcze w płodozmianie znajdzie się groch. Po zbożach zawsze wysiewany jest poplon oraz wapno węglanowe w ilości 1,5-2 t/ha. Dzięki temu nie ma na polach problemów z pH gleby – średnio wynosi ok. 6,5. Azotu nie stosuję się więcej niż 170 kg w czystym składniku, zawsze w postaci granulowanej. Zawartość potasu i fosforu w glebie jest wysoka lub bardzo wysoka. Rolnik potas w ilości ok. 150 kg stosuje głównie pod kukurydzę i buraki w postaci Korn Kali, pod zboża również, ale w mniejszej ilości. Fosfor natomiast rzędowo w postaci polidapu, tak aby dać go w ilości ok. 50 kg/ha w czystym składniku. Dzięki dbałości o glebę udaje mu się w normalnych latach zebrać ok. 6 t zbóż z ha, 10-11 t suchej kukurydzy, 4 t/ha rzepaku ozimego i 60 t/ha buraków cukrowych.

Ludzie nie mają świadomości

Szymczak podkreśla, że uprawa bezorkowa nie jest rozwiązaniem problemów występujących na polu. Jeśli doskwiera np. niskie pH, to przy uprawie bezorkowej braki te jeszcze się uwypuklą. Tak samo jest z wodą – zaniechanie orki nie sprawi, że rośliny będą miały wodę zawsze, ale pozwoli na zgromadzenie w glebie większej ilości wody i przetrwanie roślin w okresie suchym przez kilka dni dłużej. W ciągu tego czasu być może spadnie deszcz i rośliny przeżyją, a to wystarczy, by uzyskać lepszy plon. – Rolnicy często próbują uprawy bezorkowej. Jeśli wychodzi, to stosują ją w całym gospodarstwie, ale nie obserwują, co zrobili źle i nie wyciągają wniosków. Potem sfrustrowani narzekają, że ta uprawa bezorkowa jest zupełnie do niczego. Tymczasem trzeba mieć świadomość tego, co się robi, nie tylko na polu – dodaje rolnik ze śmiechem. Obecnie gospodarz zastanawia się nad wypróbowaniem w gospodarstwie siewu bezpośredniego. 

Strzydzew

  • Wizytówka gospodarstwa
  • Miejscowość: Strzydzew, woj. wielkopolskie
  • Powierzchnia: 260 ha gruntów ornych
  • Gleba: głównie klasa III i IV, w gospodarstwie znajduje się także gleba klasy V i VI
  • Produkcja zwierzęca: brak
  • Produkcja roślinna: rzepak ozimy, pszenica ozima, pszenżyto ozime, jęczmień ozimy, burak cukrowy, kukurydza na ziarno